sobota, 9 lutego 2013

Jak dobrze wstać skoro świt- czyli poranna pielęgnacja

Można używać najdroższych kosmetyków świata, a weekendy spędzać w luksusowych spa, jednak pamiętajmy, że najważniejszy element naszej pielęgnacji to akceptacja naszego ciała. Wierząc w swoje piękno, nawet gdy w lustrze widzimy mnóstwo niedoskonałości, można osiągnąć bardzo wiele. Każdy kosmetyk lepiej zadziała jeśli będziemy na siebie patrzeć z miłością. 

Poniżej zwiastun bardzo kobiecego filmu opowiadającego historię pewnej modelki, polecam na chwile zwątpienia.  




Dzisiaj chciałam napisać o swojej codziennej pielęgnacji porannej. Jej schemat wypracowywałam przez długi okres czasu, testując różne kosmetyki. Te, które wam pokaże są moimi ulubieńcami i bardzo mi pomogły w normalizacji mojej cery.

Tak wygląda cała grupa moich sprzymierzeńców:

 Każdy poranek, nawet ten najcięższy kiedy wstanie z łóżka wydaje się wyzwaniem ponad moje siły rozpoczynam oczyszczeniem twarzy.

W tym celu używam dwóch produktów. 

1. Scrub do twarzy owoc granatu- Avon.  Nie jestem miłośniczką tej firmy. Lubię jednak ich maseczki, a ten peeling dostałam od mamy i bardzo go polubiłam Jest delikatny, a zarazem dobrze oczyszcza. Ma gęstą, kremową konsystencję, milutko się go wsmarowywuje w twarz. Drobinki są mniej więcej wielkości ziarenek maku, czyli dość nieduże, ale dla mojej wrażliwej skóry nadają się idealnie, nie podrażniają jej. Stosuję go kilka razy w tygodniu w celu złuszczenia martwego naskórka. Bardzo ładnie pachnie, jest przyjemny w stosowaniu. Ma jednak w swoim składzie kilka substancji komedogennych, które mogą zatykać pory. Pozostawia również delikatny film, dlatego i tak przemywam później dodatkowo twarz.

Zamawiając produkty z Avon ciężko sprawdzić skład, dlatego zamieszczam poniżej

Podsumowując, scrub ze względu na swoją wydajność i działanie oceniam pozytywnie. Zaletą również jest cena. W katalogu widnieje 16zł , ale prawie zawsze jest przeceniony (w aktualnym katalogu kosztuje 9,99zł).

Bardzo ważne jest, aby po spłukaniu jakiegokolwiek produktu do twarzy nie wycierać buzi ręcznikiem. Chyba, że ręczniki zmieniamy codziennie. Jeśli nie, należy pamiętać, że gdy są wilgotne stają się siedliskiem bakterii, które mogą się rozprzestrzenić na twarzy po wytarciu. Dlatego fajnym rozwiązaniem jest osuszenie twarzy ręczniczkami jednorazowymi (jeden kawałek wystarczy w zupełności), takimi jakie stosuje się w kuchni. Wiem, nie jest to zbyt ekologiczne, dlatego można kupować ręczniki pochodzące z recyklingu.

2. Po użyciu peelingu lub też w dni kiedy go nie używam, przemywam twarz płynem micelarnym Bioderma Sensibio. O tym produkcie napisano w internecie bardzo dużo. W większości są to pozytywne opinie, wiele dziewczyn jest zachwycona jego działaniem. U mnie się on jak najbardziej również sprawdza. Dobrze oczyszcza, łagodzi podrażnienia. Szczególnie warto kupić w promocji. Ja znalazłam moją sensibio w aptece w promocji 49zł (czyli tyle i przeważnie kosztuje 250ml) za 500ml. Jeśli chcecie poczytać o tym płynie więcej odsyłam tutaj.

Po oczyszczaniu przychodzi czas na krem. I oczywiście nie stosuję wszystkich, które są na pierwszym zdjęciu naraz. Wybór kremu zależy od tego, czy danego spędzę dużo czasu na dworze czy może głównie w domu.

Moją bazą jest jednak prawie zawsze kropla lub dwie oleju z pestek malin. Czasem dodaję również kilka kropel oleju arganowego. Jako hydrolantu stosuję wodę termalną Avene, którą kupiłam prawie rok temu na promocji w super-pharmie, wzięłam trzy butelki (jedna kosztowała o ile dobrze pamiętam 8zł), a jedna nadal jest zafoliowana.

Po zastosowaniu tych produktów twarz staje się gładka i miękka  Dodatkowo olej z pestek malin jest naturalnym filtrem przeciwsłonecznym.

W zagłębienie dłoni wlewam odrobinę wody termalnej i dodaje olejki, co wygląda mniej więcej tak:

Następnie wszystko mieszam i wklepuję w twarz oraz szyję. Moja mieszanka bardzo szybko się wchłania, dzięki czemu mogę bez straty cennego rankiem czasu wsmarować krem.

Obecnie stosuję dwa kremy na dzień.

1. La roche-posay hydreane legere, dostałam w dużej ilości próbek od koleżanki. Jestem z niego bardzo zadowolona. Używam go wtedy, gdy na mojej twarzy nie dzieją się żadne stany zapalne. Bardzo intensywnie nawilża, ma delikatną konsystencję i przyjemny zapach. Nie zapycha porów.Twarz po nim jest jak ciało po balsamie, gładka i nawilżona. Bardzo lubię to uczucie. Kiedy na twarzy pojawia się jakiś wyprysk, ewentualnie kilka wówczas sięgam po mocniejszy krem Pharmaceris.

2. Drugi krem to Pharmaceris Sebostatic na dzień z serii T. Jego dużą zaletą jest SPF 20 dlatego na dzień jest idealny. Skutecznie redukuje zmiany trądzikowe, jednak jest to widoczne po dłuższym stosowaniu (u mnie około 2 miesięcy). Jego działanie matujące nie powala na nogi, jednak nie umalowana jakoś bardzo się po nim nie świecę. Krem jest gęstszy niż ten z la roche. Pachnie bardzo ładnie.Działa dobrze, jednak bez rewelacji. Nie pamiętam ile za niego zapłaciłam, ale wydaje mi się, że było to około 30zł w drogerii hebe.
Po jego wykończeniu planuję wymianę na la roche posay effaclar duo, o którym słyszałam dużo dobrego.

To by było na tyle jeśli chodzi o moje poranne zwyczaje dotyczące pielęgnacji twarzy.

Zachęcam do komentowania, ciao.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz